Złotem cię maluję Gdy w niebo ulatujesz Są słowa które może nie powinny paść Blisko, szeptem tkane marzenie By swą samotność złożyć mi w ofierze Teraz w ogień biegnę, w zatracenie
Wiesz? A może jednak uwierzmy w raj? Mówię W próżnię rzucam słowa potem welon na twarz Gruz
Przyjdziesz do mnie jeszcze raz a może dwa Lecz nigdy nie zostaniesz, nigdy nie powiesz tak Tak wiele słów, zbyt wiele Na rozstajnych drogach
Strefa ciszy pomiędzy nami Czarna perła zatopiona w aksamitnej fali Strefa ciszy, zamknięte drzwi Czarna perła na dnie mej duszy śpi
Szept, sonarów dźwięk Pomiędzy nami dym Pomiędzy nami trawa Insomnia
Gdy otwieram się na ciebie Zgon Atak motyli, krew czarna
Duszę twój krzyk, który wypijam Aż w sobie mam twój oddech cały Wypala piętno Słodka krew z twych ran
Strefa ciszy pomiędzy nami Czarna perła zatopiona w aksamitnej fali Strefa ciszy, zamknięte drzwi Czarna perła na dnie mej duszy śpi
Z ognia w ogień skaczę, płonie mój świat Ogniem ogień zwalczę by spalić czas Obojętność by zachować w rozpaczy Z ognia w ogień biegnę, z klifu skaczę
Przeznaczenie bezkresne I śmieszne Weź moją przyszłość bo ja nie daję rady