Ballada to nie lada Nie lada ballada O dziewczynie Która pracowa³a W punkcie skupu i sprzeda¿y cia³a Ale siê ÿle sprawowa³a Bo siê nie sprzedawa³a Tylko za darmo siê oddawa³a Min¹ nadrabia³a Czego nie zdo³a³a zrobiæ Przy u¿yciu swego cia³a Ale pieniêdzy nigdy nie bra³a Wiêc korzyœci Punkt skupu i sprzeda¿y cia³a Z niej ¿adnej nie mia³ A bardzo tego chcia³ Bo tak absurdalnie siê sprzedawa³a
Ballada to nie lada Nie o ladacznicy Ani ulicznicy Bo siê udziela³a W bardzo szacownej dzielnicy Luksusowych dziwek Najdro¿szych u¿ywek Luksusowych dziwek Najdro¿szych u¿ywek Raz gor¹co zaprotestowa³a: Tego nie zrobiê Klient mi ¿¹da Bym siê mu pokaza³a Zupe³nie bez cia³a Chce bym siê kocha³a z nim Sam¹ dusz¹ A przecie¿ duszê Zawsze przy tym duszê By dusza nic nie czu³a Choæbym sama by³a Nawet bardzo czu³a Wystêpna wiêc by³a I dla wszystkich dostêpna Choæ siê wci¹¿ broni³a Przed praniem pieniêdzy W pralce swego cia³a Ale i tak siê do nieba nie dosta³a Bo zamkniête na cztery jest spusty Dla pracowniczek rozpusty
Ballada to nie lada Nie o ladacznicy Ani ulicznicy Bo siê udziela³a W bardzo szacownej dzielnicy Luksusowych dziwek Najdro¿szych u¿ywek Luksusowych dziwek Najdro¿szych u¿ywek