Ia sizhu na svad'be, vizhu ia nevestu.
Zheniat moego druzhka, tverdiat vse: «Nakonets-to».
Grustno ot chego-to, pomniu ia o proshlom,
Kak shatalis' my, kak bili v shkole my okoshki…

Okh, i mudak – tamada!
Sovsem ego nakrylo,
Nesiot takuiu chush',
I b'iu emu ia v rylo…

Kto-to kriknul: «Gor'ko!», a kto-to b'iot bokaly,
A ia svideteliu ochki zasunul v dva karmana,
Pliunul v tort ia smachno i poslal nevestu,
Govoriu: «Pojdiom domoj, Andriukha, zdes' mne tesno».

Okh, i mudak – tamada!
Sovsem ego nakrylo,
Nesiot takuiu chush',
I b'iu emu ia v rylo…

Dal so vsej ia sily pendehl' baianistu,
Vylil khan' na lysinu izvestnomu artistu.
Vot kak ia za druga a tak razvolnovalsia,
Oprokinul stol, razbil vitrinu i s'ebalsia…

Da, okh, i mudak – tamada!
Sovsem ego nakrylo,
Nesiot takuiu chush',
I b'iu emu ia v rylo…

Okh, i mudak – tamada!
Okh, i mudak – tamada!
Okh, i mudak – tamada!