Za nami wyspy przebiśniegów miejsca naszych snów Blade źdźbła trawy wychylają się spod naszych stóp To musi coś znaczyć roztapiamy lód Tu gdzie każda doba przeżyta razem to mały cud Nie trać mnie możesz myśleć że to koniec Ale nie mów 'zniosę mróz' ale zamarzłbym w tym słowie To nie koniec i nawet jeśli nie wiem co to jest To nie pozwolę nam zamknąć powiek Niesiemy życie przez martwą ciszę i zimny świat Polarną noc bez zórz bez gwiazd Wokół morze ścięte w lód wiatr zdeptany w szadź Przestrzeń beznadziejnie nie chce trwa Nie trać mnie rozpal mnie wokół Nie jestem przypadkiem w Twoim życiu jest powód I znasz go i to lepiej niż ja o wiele Uwierz wytrzymaj umiesz zatrzymać rezygnację I zrezygnować z niej zamiast rezygnować z nas Nie trać mnie nawet jeśli chcesz końca i masz rację
Zaopiekuj się mną Nawet gdy powodów brak Zaopiekuj sie mną Nawet gdy nie będę chciał Zaopiekuj się mną Mocno tak
Miłość to takie coś czego nie ma To takie coś co sprawia że nie ma litości To tak jakby budować dom i palić wszystko wokół Nie trać mnie idziemy przez polarną noc Choć słońce nie wschodzi ja mam jasność Bo mam w dłoni Twoją dłoń przy skroni Twoją skroń Słońce nie wschodzi jesteś moją gwiazdąpłoń Tysiące kilometrów pustki wokół to nic Nie zniosę tylko kropli pustki w oku Twoim My musimy biec kiedy czas stoi My musimy chcieć gdy Słońce nie chce wschodzić Nie trać mnie choć nie powiem ci kiedy dojdziemy Póki idziemy lód nie może nas w siebie zamienić Chodź krok w krok biodro w biodro Nie jest nam chłodno w ten ziąb To jemu jest gorąco przy nas Uwierz wytrzymaj umiesz zatrzymać rezygnację I zrezygnować z niej zamiast rezygnować z nas Nie trać mnie nawet jeśli chcesz końca i masz rację
Zaopiekuj się mną Nawet gdy powodów brak Zaopiekuj sie mną Nawet gdy nie będę chciał Zaopiekuj się mną Mocno tak
Gdy mówię kocham to kładę na Biblii rękę Prędzej niż ona to Święta Księga się zatrzęsie Nie czuję miłości kiedy widzę twe nogi Nie liczę na pierwsze wejrzenie jak student ginekologii Kiedy mówię że szanuję pamiętaj ja to ja I choć mam mnóstwo na głowie to usłyszysz chapeau bas Dam jej najpiękniejszy kwiat poczuje emocje Nawet jeśli będzie to rosiczka w której kiedyś skończę Gdy tęsknię przeglądam listy te najstarsze I wierzę ślepo w słowa jakby były napisane brailem Póki żyję nie będziesz płakać nade mną To jak chińska tortura która sprzyja obłędom Gdy jest nadzieja walczę do ostatniej kropli Krew sperma pot i łzy to eliksiry śmiertelności Moja ambicja jest nie rozumiana w tłumie Życie to dziwka każdego dnia chcę jej pocałunek Kocha
Zaopiekuj się mną Nawet gdy powodów brak Zaopiekuj sie mną Nawet gdy nie będę chciał Zaopiekuj się mną Mocno tak